Auerbach kupił sobie nowy kapelusz, ale wkrótce ktoś mu go zabrał w kawiarni, zostawiając na wieszaku znacznie lichszy. Auerbach nosił ten podrzucony kapelusz, nigdy go nie czyszcząc. Gdy go zapytano o powód takiego postępowania, mówił:
- A co, złodziejowi będę czyścił?

Woźnym na Wydziale Matematycznym Uniwersytetu Lwowskiego był niejaki Góral, którego przywoływano za pomocą sygnału świetlnego - ilekroć był potrzebny, zapalała się czerwona lampka. Jednakże Góral nie bardzo przejmował się swoimi obowiązkami i lampka świeciła się nieraz całymi godzinami. Docent matematyki Uniwersytetu Lwowskiego - Herman Auerbach (1901-1942), ponoć najdowcipniejszy z lwowskich matematyków (sic!), mawiał, że Góral ma atrybuty boskie - wszyscy go wzywają, na jego cześć wiecznie pali się lampka, ale nikt go nigdy nie widział.

                                      Przechytrzył
Pewnego dnia do słynnego wiedeńskiego lekarza Hermanna Nothnagla (1841-1905) przyszedł po poradę znany ze skąpstwa kupiec. Pacjent wiedział, że wybitny internista bierze za pierwszą wizytę 25 koron, a za następne - 10. Postanowił więc przechytrzyć medyka.
- Dzień dobry, doktorze. A więc znowu jestem u pana...
Nothnagel, mający doskonałą pamięć, od razu zrozumiał, o co chodzi. Zbadał szybko kupca, a potem postawił diagnozę:
- Nie widzę żadnych zmian chorobowych. Niech pan bierze dalej te same leki, które zapisałem panu uprzednio!

                                        Diagnoza
  Znany amerykański malarz Samuel Morse (1791-1872), ten sam, który wynalazł telegraf elektryczny, pokazał któregoś dnia swemu przyjacielowi, lekarzowi, dopiero co ukończony obraz, zatytułowany "Człowiek w przedśmiertelnej agonii".
- Co o nim sądzisz? - zapytał przyjaciela.
- Sprawa jest jasna - odpowiedział eskulap. - To malaria...

                                  Pojedynku nie było...
   Wielki uczony francuski, chemik i bakteriolog Ludwig Pasteur (1822-1895), pracował akurat w swoim laboratorium nad szczepami ospy, kiedy pojawił się pewien mężczyzna i jako sekundant przekazał mu wyzwanie na pojedynek, którego zażyczył sobie jakiś arystokrata, nie wiadomo czym obrażony.
- Trudno. - powiedział Pasteur - zgadzam się, ale jako wyzwany mam prawo wyboru broni. Proszę przekazać memu przeciwnikowi taką propozycję: mam tu dwie probówki. W jednej są bakterie ospy, w drugiej jest czysta woda. Jeśli człowiek, który pana tu przysłał, zgodzi się wypić zawartość jednej z nich według swego wyboru, ja wypiję to, co jest w drugiej...
Arystokrata nie zaakceptował propozycji Pasteura. Pojedynek nie odbył się.


                               
 Ostateczny argument
   Mikołaj Kopernik, wielki polski astronom (1473-1543), tłumaczył kiedyś w towarzystwie, że Ziemia obraca się wokół Słońca, a nie na odwrót, jak dotąd sądzono. Ktoś z obecnych na biesiadzie nie zgodził się z tym. Dyskusja trwała dość długo, ale Kopernik nie potrafił przekonać niedowiarka. Wreszcie zniecierpliwiony astronom rzucił na salę ostatni argument:
- Przecież nie ogień kręci się wokół pieczeni, lecz pieczeń przy ogniu obracać się musi...


                             Ostatnie słowo matematyka...
  Kiedy francuski matematyk, twórca znakomitego podręcznika Charles Boussut (1730-1814) dowiedział się, że jego znakomity starszy kolega Pierre-Louis Maupertuis (1698-1759) jest ciężko chory, czym prędzej udał się doń z wizytą.
- Pacjent jest umierający - powiedział mu lekarz. - Nie jest już w stanie powiedzieć nawet słowa...
- To niemożliwe. Wiem, co zrobić, żeby się odezwał - stwierdził Bossut i podszedłszy do łóżka, głośno zapytał Maupertuisa:
- Ile jest dwanaście do kwadratu?
- Sto czterdzieści cztery! - odpowiedział umierający i wydał ostatnie tchnienie.

Wykładowcy dzielą się na dwie grupy. Jedni zaczynają wykład słowami "Już Platon i Arystoteles...", drudzy: "Jeszcze Platon i Arystoteles..."

Pewnego razu głupiec zapytał Newtona (1642-1727) o to, jak odkrył prawo powszechnego ciążenia. Wiedząc, z kim ma do czynienia i chcąc się pozbyć natręta, Newton odpowiedział, że spadające jabłko trafiło go w nos. I głupiec odszedł zadowolony, że teraz już wie.

                             Poprawka do Newtona.
Newton źle sformułował prawo powszechnego ciążenia. Powinno ono brzmieć: ciała zawsze spadają w ten sposób, że powstaje jak największa szkoda. 89% kanapek spada masłem na dół, a liczba ta wzrasta proporcjonalnie do wartości dywanu, na który spadają.
                                                                        B. Purdue, fizyk 

Izaak Newton był autorem listu do zaprzyjaźnionego z nim generała:
Opowiadają tu, że wygrałeś dwukrotnie bitwy i podobno zostałeś zabity. Napisz mi, proszę Cię usilnie, ile w tym prawdy! Chyba wiesz dobrze, jak zmartwiłaby mnie Twoja śmierć.
                                                                             Isaac Newton

Pewnego razu Newton zaprosił na obiad przyjaciela, ale zapomniał o tym uprzedzić służbę. Gdy gość się zjawił, zobaczył na stole jedno nakrycie, a stwierdziwszy, że Newton akurat dokonuje obliczeń, zjadł obiad i - nie chcąc przeszkadzać - wyszedł.
- To dziwne - rzekł uczony, skończywszy pracę. - Gdyby nie dowody rzeczowe, które stoją na stole, mógłbym sądzić, że nie jadłem dziś obiadu...

Wilhelm Leibnitz (1646-1716) pewnego razu przepływał przez rzekę w towarzystwie przewoźnika. Podstępnie wypytywał go, czy coś wie o matematyce, filozofii i astronomii. Zniecierpliwiony przewoźnik odpowiedział, że nie nie wie o tych naukach, uczony zaś stale podkreślał, że na zgłębianiu tych nauk stracił trzy czwarte swojego życia. W pewnym momencie łódka zawadziła o przeszkodę i wywróciła się.
- Umiecie pływać?! - krzyknął przewoźnik do uczonego.
- Nie umiem! - wołał przestraszony Leibnitz.
- To trzymajcie się moich pleców, bo stracicie naraz wszystkie cztery czwarte swego życia!

André Ampére, francuski fizyk i matematyk (1775-1836), miał dwa koty - dużego i małego - które bardzo lubił. Przeszkadzały mu jednak ciągłym drapaniem do drzwi, więc w końcu wpadł na doskonały pomysł. Kazał wywiercić dla kotów dwa otwory w drzwiach: jeden duży - dla dużego, drugi mały - dla mniejszego.

Ampére, stwierdziwszy pewnego razu brak zegarka, wysłał list do przyjaciela, u którego spędził ostatni wieczór. Zapytywał w nim, czy przypadkiem nie zostawił u niego zegarka. Adresat, przeczytawszy list, zobaczył w postscriptum: Przed chwilą znalazł się mój zegarek, więc nie trudź się poszukiwaniem.

                       Spór matematyka z chemikiem.
Gauss (1777-1855) spierał się z Avogadrą (1776-1856) o istotę praw naukowych. Słynny matematyk twierdził, że prawa istnieją tylko w matematyce, chemia natomiast nie może zwać się nauką ścisłą. Avogadro był innego zdania - przyznawał wprawdzie, że matematyka jest koroną nauk przyrodniczych, bez nich jednak straciłaby swoje realne znaczenie. Gauss uniósł się wówczas i powiedział, że chemia może spełniać dla matematyki jedynie rolę służki. W odpowiedzi na tę obrazę Avogadro w obecności matematyka spalił dwa litry wodoru w jednym litrze tlenu i otrzymawszy z tego dwa litry pary wodnej, zawołał z triumfem:
- Widzi pan! Gdy chemia zechce, potrafi uczynić, że 2+1= 2. Co na to pańska matematyka?

Feliks Klein (1849-1925) twierdził, że najlepsze lata twórcze przypadają na trzydziestkę, później się tylko głupieje. Obecny przy tym Walter Nernst (fizyk i chemik 1864-1941) odrzekł, że jest przeciwnego zdania, uważa bowiem, że z każdym dniem staje się mądrzejszy.
- Tak pan sądzi? - chłodno spojrzał na niego Klein - No to w takim razie wkrótce się wyrównamy.

Amerykańskiemu fizykowi Jamesowi Franckowi przyśnił się pewnego razu niemiecki matematyk - ś. p. Carl Runge (1856-1927), więc pyta go czy na tamtym świecie wiedzą wszystko z fizyki. Runge mówi, że ma się prawo wyboru - albo można wiedzieć wszystko, albo tylko tyle, ile się wiedziało na Ziemi.
- Ja osobiście wybrałem to drugie. Przecież to musi być piekielnie nudne, gdy się już wszystko wie.

 Zapytany o jednego z byłych uczniów David Hilbert (1862-1943) odpowiedział: - Ach, ten! - przypominam sobie - Stał się poetą. Na matematyka miał zbyt mało wyobraźni.

Dlaczego właśnie ja sformułowałem zasadę względności? Ile razy zadaję sobie to pytanie, wydaje mi się, że przyczyna jest następująca: Normalny dorosły człowiek w ogóle nie rozmyśla nad problemami czasu i przestrzeni. W jego mniemaniu przemyślał to już w dzieciństwie. Ja jednak rozwijałem się intelektualnie tak powoli, że czas i przestrzeń zajmowały moje myśli nawet wtedy, gdy stałem się już dorosły.
                                                          Albert Einstein

Na pytanie 9-letniego syna, czym się wsławił w nauce? Albert Einstein (1879-1955) odpowiedział:
- Gdy ślepy żuczek pełznie po powierzchni kuli, nie zauważa, że jego droga jest zakrzywiona. Mnie szczęśliwie udało się to zauważyć.

Zapytano kiedyś Einsteina, z jakich zagadnień będzie egzaminował studentów. Profesor odpowiedział:
- Pytania będą takie same, jak w ubiegłym roku.
- Ależ, profesorze, przecież to szalone ułatwienie!
- Nic podobnego. Pytania są wprawdzie takie same,
 ale prawidłowe odpowiedzi zupełnie inne.

Einstein objeżdżał uniwersytety amerykańskie, gdzie miał wykłady o swej teorii względności. Podróżował w limuzynie z kierowcą. Pewnego dnia, w czasie jazdy, kierowca rzekł do uczonego:
- Panie doktorze, ja już słyszałem pana wykład ze trzydzieści razy. Znam go na pamięć i słowo daję, sam bym mógł go wygłosić.
- Świetnie! Można spróbować. Tam, dokąd teraz jedziemy, nikt mnie osobiście nie zna. Ja włożę pana czapkę, pan przedstawi się za mnie i wygłosi wykład - odrzekł Einstein. Gdy kierowca skończył wykład i zbierał się do odejścia, zatrzymał go jeden z profesorów obecnych na wykładzie, prosząc o odpowiedź na wielce skomplikowane pytanie, pełne wzorów matematycznych. Kierowca bez namysłu odpowiedział:
- Odpowiedź na to pytanie, profesorze, jest tak prosta, iż nie mogę się nadziwić, że je pan zadał. Aby pana przekonać jak bardzo prosty jest ten problem, zwrócę się do mego kierowcy, aby go rozwiązał.

Spytano kiedyś Einsteina:
- Co myśli pan o ewentualnościach trzeciej wojny światowej i jaka broń będzie dla tej wojny charakterystyczna?
- Postęp w tej dziedzinie jest tak zadziwiająco szybki, że nie mógłbym uczciwie odpowiedzieć na to pytanie - rzekł uczony. - Natomiast z całą pewnością mogę stwierdzić, że czwarta wojna światowa odbędzie się na maczugi i kamienie.

Einstein nie potrafił bez pomocy drugiej osoby wypełnić deklaracji podatkowej. - To jest zbyt skomplikowane dla matematyka - mawiał - do tego trzeba być filozofem.

Do Einsteina przychodziła regularnie córeczka sąsiadów. Żona uczonego spytała go kiedyś, czy nie żal mu tracić swego cennego czasu dla takiej smarkuli. Einstein odpowiedział poważnie:
- Ależ ja wcale nie tracę czasu. Bardzo lubię miodowe cukierki. Ona mi je stale przynosi, a ja jej za to rozwiązuję zadania z rachunków.

Einsteinowi zdarzyło się, że nie mógł znaleźć okularów. Odnalazła mu je dziewczynka.
- Dziękuję ci moje dziecko, jak się nazywasz?
- Klara Einstein, tatusiu.

Spotkawszy przyjaciela, Einstein powiedział:
- Niech pan przyjdzie jutro do nas na obiad. Będzie profesor Smithson...
- Ależ profesorze, przecież Smithson to właśnie ja!
- Nic nie szkodzi, niech pan przyjdzie

W księgarniach często Teorię ciał Browkina można znaleźć na półce "Anatomia", Zbiory Lelka - wśród poradników kolekcjonera, a Kombinatoryka Wilenkina polecana jest bywalcom kasyn. Inne pozycje literatury matematycznej można znaleźć w następujących działach księgarni: muzykologia (Oktawy Cayleya), przewodniki turystyczne (Przejścia graniczne, Paradoksy hotelu Hilberta), poradniki jubilera (Teoria pierścieni), zoologia bezkręgowców (Ślimaki Pascala), socjologia (Teoria grup, Teoria kolejek), fizjologia (O jądrach homomorfizmów). Niniejsza skromna pozycja na pustawej półce z dowcipami o matematyce sąsiaduje tylko z Wykładami z historii matematyki Kordosa.