„Czy nauczyciele mają hobby???”

Hobby. Właściwie
co to takiego? Gdy chcemy dogłębnie się dowiedzieć, co oznacza dane słowo, sięgamy po słownik języka polskiego, czytamy definicję i... już po krzyku. Ja teraz też mogłabym przepisać znaczenie wyrazu HOBBY. Ale kto na co dzień posługuje się definicjami?! Dlatego wyjaśnię to własnymi słowami. Hobby to coś, co bardzo lubimy robić, co sprawia nam przyjemność, czemu poświęcamy nasz wolny czas.
Dobrze, wiemy już, co takiego, to hobby. Teraz czas, aby odpowiedzieć na pytanie zadane w tytule. CZY NAUCZYCIELE MAJĄ HOBBY? Kto zadaje takie głupie pytania??? Przecież każdy ma hobby, KAŻDY!!!!!!!!!!! Nawet n a u c z y c i e l!!! Czy jeżeli ktoś jest nauczycielem, to już nie jest człowiekiem?
Ja z zawodu jestem nauczycielem. I właśnie z moją pracą jest związana moja pasja. Oczywiście, wiele rzeczy sprawia mi niesamowitą przyjemność: słuchanie muzyki, spotkania ze znajomymi, ..... Jednak najbardziej lubię... dręczyć uczniów. O tak! To jest moje prawdziwe hobby!
Czemu akurat to, a nie co innego? A czemu nie?! Po prostu nic innego nie sprawia mi większej przyjemności. Uwielbiam moment, gdy wchodzę do klasy. Wszystkie oczy są skierowane na mnie. Staję na środku, rozglądam się ba-daw-czo, po czym głośno i niechętnie mówię tym rozwrzeszczanym bachorom „Dzień dobry”. Te z szacunkiem potulnie odpowiadają. Siadam wygodnie (czyt. jak najwygodniej się da na tych spróchniałych krzesłach) i otwieram dziennik. Na twarzach gówniarzy maluje się przerażenie, niepewność, strach ( co mi daje duuuużą satysfakcję). Podchodzę do tablicy i zapisuję temat. Za plecami wyczuwam ulgę uczniów ( co mi nie za bardzo się podoba, ale zaraz ich ... wyprostuję!). Do zapisywanego tematu dorysowuję strzałkę i napis: „Przerobić w domu!”. Reakcja, oczywiście, szybko nastąpiła, czym były (tak jak się spodziewałam) jęki i wypowiedzi typu: „CO??? NIE!!!”. Obróciłam się przodem do klasy z szyderczym uśmiechem wymalowanym na twarzy i wrzasnęłam: KARTKÓWKA!!! (Swoją drogą, uwielbiam wyraz ich twarzy, gdy wymawiam to słowo). Dumna jak paw wymyślam coraz to trudniejsze pytania. Moja radość sięga zenitu, gdy mogę wmówić jednemu uczniowi, że ściąga od kolegi z ławki i bez namysłu wpisuję mu pałę.
Później zostało trochę czasu. To idealny moment, aby sprawdzić zadanie domowe. HURRRA!! Połowa klasy nie ma zadania. Mogę zrobić to, co najbardziej lubię, czyli wpisać im ocenę nie-do-sta-tecz-ną. Dzwonek. Teraz z entuzjazmem mówię bachorom „Do widzenia”.
Sami widzicie, że moja pasja daje dużo radości. Poza tym łączę przyjemne z pożytecznym, czyli pracę z rozrywką. I teraz rozumiem, dlaczego moi rodzice zawsze powtarzali: „Do szkoły chodź z uśmiechem!”

                                                                  Zawsze uśmiechnięty nauczyciel gimnazjum


                                                                  


MAŁGORZATA WALCZAK
KL. III ANG. A

                                                  „Krótkie operki mydlane”


Na początek zastanówmy się, czym jest reklama. Większość bez chwili namysłu powie: to taki krótki filmik polecający jakiś produkt. Ale są tacy, którzy mają bardziej rozbudowane zdanie na ten temat. Ja należę do grona tychże osób, dlatego postanowiłam napisać ten felieton.
„Najlepszy produkt na świecie!”, „Najniższa cena!”’ „Polecane przez specjalistów”, „Tego produktu używa Cindy Crawford!”... i wiele takich innych bzdur, to czyste pranie mózgu. Nie jest źle, jeśli reklama jest krótka, z sensem, a na dodatek - śmieszna. Jeżeli nie spełnia tych wymagań, to oglądanie jej jest męczarnią dla oczu i umysłu. Można się załamać, jeśli hasło reklamowe jakiegoś produktu jest genialnie głupie, bez ładu i składu. Teksty typu: „Teraz biel jeszcze bielsza” (reklama proszku do prania) czy „Przeczytaj ją od deski do deski, nie uronisz ani łezki” (reklama książki) są bezsensowne. Kto wymyśla takie tępostwa?!
Reklamy mają dość ubogi słownik wyrazów: wspaniały, gratisowy, super, naturalny, niezapomniany, darmowy, niezastąpiony, modny, niezawodny, najskuteczniejszy, rześki, świeży, najlepszy, no i nie zapominajmy o naszej ulubionej, cenowej końcówce: 99 groszy. Trochę mało tych słów, prawda?
Jakby tak trochę dłużej pomyśleć, to można dojść do wniosku, że reklamy są jak telenowele. Nieziemsko pokręcone i zaplątane jak tylko się da, wlewają ludziom banialuki i niesamowicie omamiają. Agencje reklamowe są zawalone zleceniami, lecz ich wysiłek często staje się tylko kolejnym obiektem żartów. Najbardziej wkurzające są reklamy w trakcie trwania programu telewizyjnego. Te krótkie filmiki są również przyczyną opóźnień w programie. Twój ulubiony serial ma się zacząć o 15.30? Włącz telewizor pięć minut później... i tak nic nie stracisz. Bo w końcu reklamom się ustępuje.
Jednak z drugiej strony reklama to dźwignia handlu. Poza tym skąd byś wiedział/a, co znajduje się we wnętrzu brukowca dla bardzo małych albo bardzo starych, lub ile dziewiątek znajduje się w cenie najnowszego modelu telefonu komórkowego. Według mnie dobre strony mają reklamy wywieszone na murach i blokach. Przynajmniej ukrywają szarość tych budynków.
Niezależnie jak bardzo reklamy są denerwujące, dobijające i denne, trzeba przyznać, że każda z nich wprowadza troszkę kolorów do s z a r e j codzienności. A to już coś!


                                                                   


PAULINA KORZENIEWSKA
 


                           "Wspomnienia szansą na odnalezienie straconego czasu"


                                                   "W życiu piękne są tylko chwile..." - Ryszard Riedel
Wystarczy zrobić dobrą herbatę. Usiąść w wygodnym fotelu na przytulnym starym strychu. Sięgnąć po album ze zdjęciami, do pudełka z listami sprzed lat albo w głąb swojej pamięci. Na chwilę powędrować myślami w przeszłość. Wspomnienia... Czy są szansą na przeżywanie pięknych zdarzeń wiele razy, zawsze wtedy, gdy tego chcemy? Czy może mówią nam o tym, co straciliśmy i czego być może już nie odzyskamy?
Większą potrzebę wspomnień czują chyba ludzie starsi. Często osoby, które tworzyły ich świat, już z niego odeszły, a miejsca dla nich ważne - całkowicie się zmieniły. Odbywają więc sentymentalną podróż do lat, kiedy byli młodzi i szczęśliwi, a rzeczywistość nie była tak szara, lub przynajmniej oni tak jej nie postrzegali. Dzięki tym krótkim powrotom potrafią na moment zapomnieć o jesieni swojego życia. Jednak gdy po chwili znów muszą wracać do współczesności, może ogarnąć ich nostalgia, że bezpowrotnie utracili całą radość i przeżywanie każdego dnia bez trosk i kłopotów.
Wspominanie miłości jest chyba najważniejsze. Bez względu na to czy była to miłość szczęśliwa, czy nie, kojarzy się z uczuciem. I choć po miesiącach, latach jest ono tylko zimnym popiołem dawnego ogniska, to przypomina o ludziach, którzy byli istotni i drodzy sercu, wciąż jeszcze ciepłemu i wrażliwemu.
Życia nie można zamknąć na klucz jak drzwi. Nawet po długim czasie wydarzenia „żyją” i chcą, aby je pamiętać. „Biorąc za rękę” starość, trzeba wiedzieć, że istnienie na Ziemi jest jak każdy piękny film - zaczyna się, trwa i kończy...

proza    walentynki